W jaki sposób możemy doświadczyć miłości Boga? Musimy najpierw oczyścić własne spojrzenie i nakierować je na Boga, by móc dostrzec Jego pełne dobroci i miłości działanie w świecie i w sobie samym. Doświadczyć miłości Boga oznacza także zerwać ze złem, rozerwać kajdany grzechu i odpowiedzieć na tę miłość, którą sam zostałem umiłowany. Dopiero wtedy staje się możliwe wyznanie wraz ze św. Pawłem: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 20).

Z pokorą trzeba nam więc wielokrotnie zatrzymywać się pod krzyżem Jezusa Chrystusa. Trzeba spoglądać w Jego przebity bok. Trzeba usłyszeć Jego wołanie „Pragnę”, które w bolesnej udręce wyrwało się z Serca Zbawiciela. Czyż nie jest to wołanie o miłość; wołanie Tego, który wciąż nie przestaje się dawać w bezinteresownym darze miłości?!

W Jezusie Chrystusie, któremu przebito bok dostrzegamy niepokalanego Baranka paschalnego, który zakończył definitywnie starotestamentalny kult, czego wymownym symbolem stała się przedarta na pół zasłona Przybytku. Odtąd to miejsce – Sanktuarium, Święte Świętych – dotychczas jedynie raz w roku dostępne dla człowieka, najwyższego kapłana – stało się dostępne i widzialne dla wszystkich.

W ranie boku, z którego wypłynęła krew i woda – symbole sakramentów i rodzącego się Kościoła, my wszyscy możemy dojrzeć sanktuarium Trójcy Przenajświętszej, największy skarb, który odsłania się naszym oczom i pozwala, byśmy z niego czerpali z obfitością. Tym skarbem najświętszym jest miłość Boga, którą czcimy i uwielbiamy w Najświętszym Sercu Pana Jezusa. Oto Święte Świętych Nowego Przymierza; Sanktuarium, do którego mają dostęp ci wszyscy, którzy tego pragną! Jezus sam zachęca nas do tego i woła: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię jest lekkie” (Mt 11, 28-30). Każde jarzmo, każdy ciężar, jaki człowiek bierze na siebie wiąże się z poczuciem przygnębienia, trudu i wysiłku, które rzadko kiedy są kojarzone ze szczęściem. Jezus jakby na przekór temu przekonaniu zapewnia nas, iż przyjęcie Jego jarzma przyniesie nam słodycz i poczucie szczęścia. Cóż więc jest tym Jezusowym jarzmem? Cóż jest Jego brzemieniem? Tym brzemieniem jest dar prawdziwej miłości, która zawsze wyzwala człowieka z jego osobistych obciążeń, z jego nałogów, zniewoleń, które niszczą najgłębszą jego godność, którą został obdarzony na obraz i podobieństwo Boże. Wyzwalające jarzmo Jezusa powoduje rozbicie tych wszystkich obciążeń, rozerwanie więzów krępujących wolność dziecka Bożego w człowieku. Tylko poddanie się Jezusowemu prawu miłości wlewa w serce pokój i wewnętrzną radość.

Jakże nie włączyć się w uwielbienie Boga za wielkie cuda Jego łaski. Jakże nie śpiewać wraz z psalmistą:

„Pan okazał [nam] swoje zbawienie,

na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość.

(...) Ujrzały wszystkie krańce ziemi

zbawienie Boga naszego” (Ps 98 (97), 2-3).

Pan Bóg rzeczywiście w swoim umiłowanym Synu dał nam samego siebie. W Nim doświadczyliśmy zbawienia, w Nim również możemy nieustannie cieszyć się obecnością Boga, który pozostaje pośród nas jako Bóg z nami – Emmanuel.

Jezus Chrystus rzeczywiście wciąż pozostaje z nami w darze eucharystycznej obecności. Każda Msza św. uobecnia nam wydarzenia zbawcze: wcielenie, śmierć i zmartwychwstanie. To tutaj dokonuje się cudowna przemiana, w której On sam staje pośród nas, by nas umacniać. W Eucharystii istotnie bije Serce Jezusa, w niej wyraża się Jego miłość i dobroć. W niej doświadczamy komunii z Bogiem i braćmi.

Prośmy Pana, byśmy nigdy nie wzgardzili tą Jego obecnością. Prośmy, byśmy w niej dostrzegali naszego Boga, Mistrza i Oblubieńca.

Serce Jezusa, dobroci i miłości pełne, zmiłuj się nad nami!

fot. ks. Leszek Poleszak SCJ